Zapraszam was na mojego i mojej siostry bloga! Mamy nadzieję, że wam się spodoba. Na pewno będzie ciekawy i pełen akcji. Kto będzie czytać prosiłybyśmy, żeby skomentował prologa. Bardzo nam na tym zależy i chciałybyśmy sprawdzić ile osób chciałoby żebyśmy kontynuowały bloga. Życzymy miłego czytania! http://onedirectionicarly.blogspot.com/
Tego bloga dokończę. Będzie tutaj od 20 do 30 rozdziałów. I prosiłabym, żeby pod 10 rozdziałem pojawiły się jakieś komentarze. Byłabym bardzo wdzięczna.
sobota, 29 grudnia 2012
''Liebster Aword ''
Jej zaskoczyło mnie to. " Przez: http://69horanowa.blogspot.com/2012/12/jej-jestem-zaskoczona-nominacja-do.html "
1.Jak masz na imię ?
Wiktoria.
2.Ile masz lat ?
15.
3.Od kiedy Directioner ?
Od 12 stycznia.
4.Od 1 do 100 na ile jesteś zboczona ?
Chyba 100%
5. Co sądzisz o moim Blogu ?
Jest fajny.
6.Twoja ulu. piosenka ?
One Direction- Rock me.
7.Co myślisz o Haylor ?
Nie pasują do siebie!
8.Byłaś kiedyś hejtowana za to że jesteś Directioner ?
Ja nie ale cały czas w mojej klasie gadają że oni są pedałami itd.
9.Ulub. członek 1D ?
Kocham każdego z nich. Nie mam swojego ulubionego.
10.Co myślisz o Perrie, Danielle i Eleanor ?
Są świetne. Szanuję je i lubię. A szczególnie Dan.
11. Co sądzisz o nowej fryzurce Liama ?
Wolę go w dłuższych włosach, ale nie przeszkadza mi teraźniejsza fryzura.
Blogi które nominuję :
1. http://one-direction-blog-mrs-styles.blogspot.com/
2. http://stones-taught-me-to-fly.blogspot.com/
3. http://milosc-nie-nie-znam.blogspot.com/
4. http://pysska.blogspot.com/
5. http://one-story-one-direction1.blogspot.com/
6. http://livewhileweareyoung81.blogspot.com/
7. http://onlylove-x.blogspot.com/
8. http://never-lose-hope-one-direction.blogspot.com/
9. http://mojawyobrazniao1d.blogspot.com/
10. http://imaginyo1dinietylko.blogspot.com/
11. http://zawszespokooo.blogspot.com/
Pytania Dla Blogów :
1. Jak masz na imię?
2. Ile masz lat?
3. Czy hejtujesz którąś z dziewczyn chłopców?
4. Czy wyzywano cię bo jesteś Directioner?
5. Co sądzisz o Haylor?
6. Jaka jest twoja ulubiona piosenka One Direction?
7. Od kiedy jesteś Directioner?
8. Ulubiony członek 1D?
9. Gdzie byś chciała mieszkać?
10. Bez czego nie przeżyłabyś dnia?
11. Opisz swój charakter.
Dziękuje bardzo. <3
Rozdział 10
Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam pięciu roześmianych chłopaków i dwóch mężczyzn. Podeszłam do nich powolnym krokiem.
- O cześć! Jak się dzisiaj czujesz? Przywitał mnie Lou z wielkim bananem na twarzy. Spojrzałam na niego i się lekko uśmiechnęłam. Później moją uwagę przykuł mężczyzna stojący obok Zayn'a. Chciałam się mu przyjrzeć, ale on spuścił głowę do dołu. Tak jakby unikał mojego spojrzenia. No nic olałam go.
- Halooo! Ziemia do Vicky! Krzyknął mi Niall do ucha.
- Ej nie krzycz tak! Mówiliście coś? Przepraszam , ale dzisiejszy dzień nie należy do udanych.
- Co chłopak cię rzucił bo miał cię dość? Powiedział Harry z kpiną w głosie.
- Nie, ale za to ty na pewno nie masz dziewczyny i nie będziesz miał. Z takimi tekstami... no cóż.
- Ej! Spokój już bo zaraz oczy będziecie sobie wydłubywać!
- Z chęcią bym to jemu zrobiła.
- A ja tobie.
- No dobra bierzmy się do roboty. Mamy dzisiaj dużo pracy. Powiedziałam, a chłopcy ustali w rzędzie i czekali aż ja zacznę coś robić. Oczywiście pan lokowaty miał z tym jakieś problemy. No, ale w końcu się ogarnął. Niestety nie mogłam zacząć treningu bo mężczyzna, który w ogóle się nie odzywał stał i mi przeszkadzał.
- Przepraszam pana. Mógłby pan się przesunąć? Mamy tu trening, a pan nam przeszkadza. Mężczyzna podniósł głowę i zaczął się śmiać. Ja się przeraziłam i wybiegłam jak najszybciej z sali. Pobiegłam do szatni i wzięłam swoje rzeczy. Gdy otworzyłam drzwi ten mężczyzna tam stał. Zamknęłam je i pobiegłam do toalety. Zamknęłam drzwi na kluczyk i usiadłam w kącie. Zaczęłam cała się trząść. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
*Oczami Hazzy*
Gdy zobaczyłem ten strach Vicky w oczach kiedy spojrzała na mojego wujka... Był nie do opisania. Nie wiedziałem o co chodzi. Mój wujek zaczął się śmiać i zaraz po Vicky wyszedł z sali. Poszedłem za nim razem z chłopcami i Paul'em. Dziewczyna chciała wyjść z szatni jednak gdy zobaczyła go od razu się zawróciła. Wujek poszedł za nią. Nie wytrzymałem i szybko pobiegłem tam. Zobaczyłem jak czeka na nią obok drzwi.
- Wujku?! O co tu chodzi? Znasz ją? Powiedziałem jak najszybciej jednak odpowiedzi nie uzyskałem. Wujku! Skąd ją znasz?
- Nie ważne... Odpowiedział, a ja zacząłem się wkurzać.
- Właśnie że ważne. Masz mi w tej chwili powiedzieć. Krzyknąłem na niego a ten popatrzył na mnie smutnym wzrokiem.
- Ona...
---------------------------------------------------
I jest kolejny rozdział. Mam nadzieję że zostawicie jakieś komentarze. Następny nie wiem kiedy, ale jakoś nie mam weny i zastanawiam się nad tym czy nie usunąć tego bloga. Do zobaczenia może.
wtorek, 18 grudnia 2012
Rozdział 9
Stał tam mężczyzna z windy. Miał na sobie taką samą kurtkę jak ta osoba która siedziała obok mnie w parku. Czyżby ten mężczyzna mnie śledził? Nie wiem i wolę nie wiedzieć. Szybko weszłam do domu i zamknęłam drzwi. Zdjęłam bluzę i powiesiłam ją na wieszak. Poszłam do kuchni wlać sobie coś do picia. Gdy już wlałam sobie sok marchewkowy wyjrzałam przez okno. Ten facet nadal tam stał i się gapił na mój dom. Szybko wypiłam do końca napój włożyłam do zmywarki i pobiegłam do pokoju. Położyłam się do łóżka i przykryłam się cała kołdrą. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
*Następnego dnia*
Obudził mnie budzik. Wyłączyłam go i zwlekłam się z łóżka. Podeszłam do szafy i wyjęłam czarne leginsy, białą bokserkę i szarą luźną bluzę. Weszłam do łazienki i się przeraziłam. Na lustrze było napisane czerwoną szminką: "Nie uciekniesz przede mną. Znajdę cię. Zobaczysz!" Gdy to przeczytałam byłam w szoku. Ktoś wkradł się do mojego domu i napisał takie coś na lustrze. Poczułam że łzy spływają po moim policzku. Wytarłam je i szybko się przebrałam. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Mieszkałam sama, nie miałam tutaj żadnych znajomych, a Adam nie przyjedzie tutaj bo ma mnóstwo pracy. Odprawił jeszcze szybko poranną toaletę i wyszłam z łazienki. Podeszłam do łóżka żeby wsiąść telefon jednak tam go nie było. Zeszłam na dół. Teraz rozpłakałam się na dobre. Wszystko było porozwalane. Wszystkie papiery walały się po mieszkaniu. Nie wiedziałam co mam zrobić. Upadłam na ziemię i płakałam. Usłyszałam dzwonek do drzwi jednak bałam się podejść. Ktoś zaczął się do nich dobijać. Wstałam i ruszyłam do nich wolnym krokiem. Wyjrzałam przez wizjer jednak ktoś go zasłonił. Strasznie się bałam. Postanowiłam znaleźć telefon i zadzwonić na policję. Po dwóch minutach szukania telefonu w tym bałaganie znalazłam go. Wykręciłam szybko numer i zadzwoniłam. Policjant z którym rozmawiałam powiedział że będą jak najszybciej. Osoba która stała za drzwiami zaczęła jeszcze krzyczeć, że jak nie otworzę drzwi to je wyważy i mnie zabiję. Bałam się z każdą sekundą jeszcze bardziej. Na szczęście po chwili usłyszałam jadący wóź policyjny. Ten ktoś kto się dobijał musiał się przestraszyć bo przestał krzyczeć. Usłyszałam tylko krzyki policjantów żeby ta osoba się zatrzymała. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko je otworzyłam.
- Dzień Dobry! Mogę wejść? Powiedział wysoki i silny mężczyzna. Przynajmniej na takiego wyglądał.
- Tak proszę.
- Co tutaj się stało? Powiedział przerażony mężczyzna gdy zobaczył bałagan.
- Ktoś wkradł się do mnie w nocy. Najpierw po obudzeniu się poszłam do łazienki i zobaczyłam napis na lustrze a później zeszłam na dół i zobaczyłam ten bajzer.
- Mogę zobaczyć ten napis?
- Tak. Zapraszam na górę. Poszliśmy na górę i pokazałam lustro.
- To mogła być ta osoba która się dobijała do pani. Jednak zastanawia mnie dlaczego się wkradł i zrobił takie coś zamiast od razu zaatakować. Każdy mężczyzna tak by zrobił. No nic. Najlepiej będzie jak nie będzie pani mieszkała sama. Ta osoba na pewno jeszcze wróci
- Niestety mój przyjaciel wyjechał w interesach a ja nie mam żadnych znajomych.
- Pracuje pani?
- Tak. Uczę w szkole tańca. A o co chodzi?
- Możesz poprosić kogoś stamtąd czy możesz u tej osoby zamieszkać. Tutaj nie jesteś bezpieczna.
- Niestety nie znam tam nikogo dobrze. Ale jeszcze się nad tym zastanowię.
- No dobrze to ja już będę się zbierał. Niech pani teraz do kogoś idzie i ochłonie.
- Mam pracę a więc...
- A no to może cię podwiozę.
- Z miłą chęcią. Powiedziałam i poszłam po torbę z potrzebnymi rzeczami. Zeszłam na dół i wsiadłam do samochodu.
- To gdzie mam cię podwieźć? Podałam mu karteczkę z adresem i pojechaliśmy. Po 15 minutach byłam już na miejscu.
- Dziękuje za podwiezienie.
- Nie ma za co. I Pamiętaj uważaj na siebie.
- Pamiętam, pamiętam. Do widzenia.
- Do widzenia. Odpowiedział i odjechał. Ja poszłam szybko do windy. Gdy byłam już na odpowiednim piętrze pobiegłam do szatni się przebrać. Zajęło mi to około 10 minut. Wyszłam z szatni i poszłam do sali gdzie miałam trening. Gdy otworzyłam drzwi...
------------------------------------------------------
Cześć! I jest rozdział 9. Mam nadzieję że wam się chociaż spodoba bo mi jakoś tak średnio. Dzięki za wypełnianie ankiet i dodawanie się do obserwatorów jednak prosiłabym jeszcze o komentarze. Nie trzeba wpisywać kody a więc wam to ułatwiłam. 5 komentarzy= następny rozdział. Do zobaczenia.
*Następnego dnia*
Obudził mnie budzik. Wyłączyłam go i zwlekłam się z łóżka. Podeszłam do szafy i wyjęłam czarne leginsy, białą bokserkę i szarą luźną bluzę. Weszłam do łazienki i się przeraziłam. Na lustrze było napisane czerwoną szminką: "Nie uciekniesz przede mną. Znajdę cię. Zobaczysz!" Gdy to przeczytałam byłam w szoku. Ktoś wkradł się do mojego domu i napisał takie coś na lustrze. Poczułam że łzy spływają po moim policzku. Wytarłam je i szybko się przebrałam. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Mieszkałam sama, nie miałam tutaj żadnych znajomych, a Adam nie przyjedzie tutaj bo ma mnóstwo pracy. Odprawił jeszcze szybko poranną toaletę i wyszłam z łazienki. Podeszłam do łóżka żeby wsiąść telefon jednak tam go nie było. Zeszłam na dół. Teraz rozpłakałam się na dobre. Wszystko było porozwalane. Wszystkie papiery walały się po mieszkaniu. Nie wiedziałam co mam zrobić. Upadłam na ziemię i płakałam. Usłyszałam dzwonek do drzwi jednak bałam się podejść. Ktoś zaczął się do nich dobijać. Wstałam i ruszyłam do nich wolnym krokiem. Wyjrzałam przez wizjer jednak ktoś go zasłonił. Strasznie się bałam. Postanowiłam znaleźć telefon i zadzwonić na policję. Po dwóch minutach szukania telefonu w tym bałaganie znalazłam go. Wykręciłam szybko numer i zadzwoniłam. Policjant z którym rozmawiałam powiedział że będą jak najszybciej. Osoba która stała za drzwiami zaczęła jeszcze krzyczeć, że jak nie otworzę drzwi to je wyważy i mnie zabiję. Bałam się z każdą sekundą jeszcze bardziej. Na szczęście po chwili usłyszałam jadący wóź policyjny. Ten ktoś kto się dobijał musiał się przestraszyć bo przestał krzyczeć. Usłyszałam tylko krzyki policjantów żeby ta osoba się zatrzymała. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko je otworzyłam.
- Dzień Dobry! Mogę wejść? Powiedział wysoki i silny mężczyzna. Przynajmniej na takiego wyglądał.
- Tak proszę.
- Co tutaj się stało? Powiedział przerażony mężczyzna gdy zobaczył bałagan.
- Ktoś wkradł się do mnie w nocy. Najpierw po obudzeniu się poszłam do łazienki i zobaczyłam napis na lustrze a później zeszłam na dół i zobaczyłam ten bajzer.
- Mogę zobaczyć ten napis?
- Tak. Zapraszam na górę. Poszliśmy na górę i pokazałam lustro.
- To mogła być ta osoba która się dobijała do pani. Jednak zastanawia mnie dlaczego się wkradł i zrobił takie coś zamiast od razu zaatakować. Każdy mężczyzna tak by zrobił. No nic. Najlepiej będzie jak nie będzie pani mieszkała sama. Ta osoba na pewno jeszcze wróci
- Niestety mój przyjaciel wyjechał w interesach a ja nie mam żadnych znajomych.
- Pracuje pani?
- Tak. Uczę w szkole tańca. A o co chodzi?
- Możesz poprosić kogoś stamtąd czy możesz u tej osoby zamieszkać. Tutaj nie jesteś bezpieczna.
- Niestety nie znam tam nikogo dobrze. Ale jeszcze się nad tym zastanowię.
- No dobrze to ja już będę się zbierał. Niech pani teraz do kogoś idzie i ochłonie.
- Mam pracę a więc...
- A no to może cię podwiozę.
- Z miłą chęcią. Powiedziałam i poszłam po torbę z potrzebnymi rzeczami. Zeszłam na dół i wsiadłam do samochodu.
- To gdzie mam cię podwieźć? Podałam mu karteczkę z adresem i pojechaliśmy. Po 15 minutach byłam już na miejscu.
- Dziękuje za podwiezienie.
- Nie ma za co. I Pamiętaj uważaj na siebie.
- Pamiętam, pamiętam. Do widzenia.
- Do widzenia. Odpowiedział i odjechał. Ja poszłam szybko do windy. Gdy byłam już na odpowiednim piętrze pobiegłam do szatni się przebrać. Zajęło mi to około 10 minut. Wyszłam z szatni i poszłam do sali gdzie miałam trening. Gdy otworzyłam drzwi...
------------------------------------------------------
Cześć! I jest rozdział 9. Mam nadzieję że wam się chociaż spodoba bo mi jakoś tak średnio. Dzięki za wypełnianie ankiet i dodawanie się do obserwatorów jednak prosiłabym jeszcze o komentarze. Nie trzeba wpisywać kody a więc wam to ułatwiłam. 5 komentarzy= następny rozdział. Do zobaczenia.
wtorek, 11 grudnia 2012
Rozdział 8
Oczami Vicky.
- Słuchaj przychlaście! Nie każdy miał tak fajne dzieciństwo jak ty. Nie każdy wychowywał się w tak dobrych warunkach jak ty. Nie każdy miał takich zajebistych rodziców jak ty. A więc w końcu zamknij swoją buzię. Powiedziałam wściekła. Spojrzałam na chłopców którzy byli zszokowani. W tym momencie chciałam się zapaść pod ziemię. Odwróciłam się i chciałam wybiec jednak ktoś złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i spojrzałam na chłopaka z blond pasemkiem.
- Proszę nie wychodź. Zróbmy sobie przerwę i pogadajmy. Powiedział smutny.
- Przepraszam ale dzisiaj nie mam ochoty na rozmowy i na dalszą część treningu. To dla mnie zbyt trudne żeby rozmawiać o mojej przeszłości. Powiedziałam ze łzami w oczach. Gdy przypominałam sobie to co kiedyś przeżyłam zawszę płakałam. Jednak w tym momencie musiałam być twarda.
- No dobrze. Ale pamiętaj na nas zawsze możesz liczyć. Pomożemy ci w każdej sytuacji. I na dzisiaj możemy skończyć trening. Mam nadzieję że jutro się odbędzie. Powiedział blondynek. Miał piękne i hipnotyzujące oczy.
- Tak jasne. Jutro będzie trening. I będę pamiętać. Z każdym poważnym problemem lub sekret przyjdę do was. No dobra no to do zobaczenia. Powiedziałam i wysiliłam się na uśmiech.
- Pa pa. Powiedział chłopak w bluzce w paski. Uśmiechnęłam się znowu i wyszłam z sali. Weszłam do szatni i przebrałam się. Poszłam do windy i z dwie minuty poczekałam na nią. Wchodząc do windy zauważyłam wysokiego mężczyznę z lekkim zarostem. Zaczął mi się dziwnie przyglądać. Zmieszana gdy winda dotarła na parter wybiegłam. Przed budynkiem zastanawiałam się gdzie mogę pójść. Jednak nie znałam miasta więc ruszyłam przed siebie. Przechodząc obok kawiarni widziałam rozbawione dzieci z rodzicami. Dlaczego ja takiego nie miałam? Dlaczego to co przeżyłam spotkało akurat mnie? Jak widać od początku miałam pecha. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na drugą stronę ulicy. Znajdował się tam piękny park. Przeszłam na pasach na drugą stronę i weszłam do parku. Rozejrzałam się po nim i zobaczyłam dużą fontannę, pełno ludzi i mały plac zabaw. Na szczęście znalazłam wolną ławkę i na nią usiadłam. Wyjęłam telefon i włączyłam zdjęcia z mojego dzieciństwa: moje, mojej mamy, taty i siostry. Wtedy miałam jeszcze normalne i szczęśliwe dzieciństwo. Jednak nic nie trwa wiecznie. Wyłączyłam zdjęcia bo poczułam że do oczu znowu napływają mi łzy. Nagle ktoś usiadł obok mnie. Nie odwracałam się bo nie obchodziło mnie kto siedzi obok mnie. Czułam wzrok tej osoby na sobie. Nie mogłam wytrzymać i wstałam z ławki. Na szczęście w telefonie miałam mapkę więc nie miałam większych problemów dotarcia do domu. Stojąc przy drzwiach odwróciłam się i przeraziłam. Stał tam....
-----------------------------------
Witam! Przepraszam że dawno nie dodawałam rozdziału. Dziękuje za wcześniejsze komentarze i liczę na kolejne. To bardzo pomaga mi w pisaniu. Do zobaczenia. x
- Słuchaj przychlaście! Nie każdy miał tak fajne dzieciństwo jak ty. Nie każdy wychowywał się w tak dobrych warunkach jak ty. Nie każdy miał takich zajebistych rodziców jak ty. A więc w końcu zamknij swoją buzię. Powiedziałam wściekła. Spojrzałam na chłopców którzy byli zszokowani. W tym momencie chciałam się zapaść pod ziemię. Odwróciłam się i chciałam wybiec jednak ktoś złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i spojrzałam na chłopaka z blond pasemkiem.
- Proszę nie wychodź. Zróbmy sobie przerwę i pogadajmy. Powiedział smutny.
- Przepraszam ale dzisiaj nie mam ochoty na rozmowy i na dalszą część treningu. To dla mnie zbyt trudne żeby rozmawiać o mojej przeszłości. Powiedziałam ze łzami w oczach. Gdy przypominałam sobie to co kiedyś przeżyłam zawszę płakałam. Jednak w tym momencie musiałam być twarda.
- No dobrze. Ale pamiętaj na nas zawsze możesz liczyć. Pomożemy ci w każdej sytuacji. I na dzisiaj możemy skończyć trening. Mam nadzieję że jutro się odbędzie. Powiedział blondynek. Miał piękne i hipnotyzujące oczy.
- Tak jasne. Jutro będzie trening. I będę pamiętać. Z każdym poważnym problemem lub sekret przyjdę do was. No dobra no to do zobaczenia. Powiedziałam i wysiliłam się na uśmiech.
- Pa pa. Powiedział chłopak w bluzce w paski. Uśmiechnęłam się znowu i wyszłam z sali. Weszłam do szatni i przebrałam się. Poszłam do windy i z dwie minuty poczekałam na nią. Wchodząc do windy zauważyłam wysokiego mężczyznę z lekkim zarostem. Zaczął mi się dziwnie przyglądać. Zmieszana gdy winda dotarła na parter wybiegłam. Przed budynkiem zastanawiałam się gdzie mogę pójść. Jednak nie znałam miasta więc ruszyłam przed siebie. Przechodząc obok kawiarni widziałam rozbawione dzieci z rodzicami. Dlaczego ja takiego nie miałam? Dlaczego to co przeżyłam spotkało akurat mnie? Jak widać od początku miałam pecha. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na drugą stronę ulicy. Znajdował się tam piękny park. Przeszłam na pasach na drugą stronę i weszłam do parku. Rozejrzałam się po nim i zobaczyłam dużą fontannę, pełno ludzi i mały plac zabaw. Na szczęście znalazłam wolną ławkę i na nią usiadłam. Wyjęłam telefon i włączyłam zdjęcia z mojego dzieciństwa: moje, mojej mamy, taty i siostry. Wtedy miałam jeszcze normalne i szczęśliwe dzieciństwo. Jednak nic nie trwa wiecznie. Wyłączyłam zdjęcia bo poczułam że do oczu znowu napływają mi łzy. Nagle ktoś usiadł obok mnie. Nie odwracałam się bo nie obchodziło mnie kto siedzi obok mnie. Czułam wzrok tej osoby na sobie. Nie mogłam wytrzymać i wstałam z ławki. Na szczęście w telefonie miałam mapkę więc nie miałam większych problemów dotarcia do domu. Stojąc przy drzwiach odwróciłam się i przeraziłam. Stał tam....
-----------------------------------
Witam! Przepraszam że dawno nie dodawałam rozdziału. Dziękuje za wcześniejsze komentarze i liczę na kolejne. To bardzo pomaga mi w pisaniu. Do zobaczenia. x
wtorek, 27 listopada 2012
Rozdział 7
*Oczami Vicky*
Ten pokój jest po prostu super. Jak byłam młodsza zawsze o takim marzyłam jednak niestety nigdy nie miałam. Wzięłam moją piżamę i poszłam do łazienki. Umyłam się, ubrałam, wysuszyłam i uczesałam włosy. Poszłam do łóżka i zasnęłam.
*Następny dzień*
Obudziły mnie promienie słoneczne wdzierające się przez okno. Zdziwiłam się. Gdy tutaj jechałam myślałam że będzie cały czas padać. No cóż myliłam się. Wyjęłam telefon spod poduszki i spojrzałam na zegarek. Była 11:23. Zaraz, zaraz przecież Adam miał wyjechać...
- O nie! Krzyknęłam i zbiegłam jak najszybciej na dół. Zobaczyłam karteczkę na stole a na niej było napisane to:
Kochana Vicky!
Wiem że będziesz na mnie zła że cię nie obudziłem ale tak słodko wyglądałaś jak spałaś. No to tak wczoraj twój szef dzwonił i powiedział że masz być dzisiaj o 14:00 w pracy. Ma już dla ciebie grupkę którą masz przygotować do występów. Nie martw się dasz radę. Wierze w ciebie. A i zostawiłem ci pieniądze w szafce nad zlewem. Będę dzwonił codziennie wieczorem. Bym zapomniał adres masz napisany na karteczce obok pieniędzy.
Kocham cię! Będę tęsknić.
Adam.
Ach ten mój opiekuńczy Adam. No dobrze mam jeszcze dwie godziny. Co ja mogę teraz zrobić? No jasne! Wzięłam pudełko lodów i poszłam na telewizor. Po upływie godziny wyłączyłam TV i poszłam na górę. Przebrałam się i spakowałam do torby sportowej najpotrzebniejsze rzeczy. Poszłam jeszcze do łazienki, umalowałam się, umyłam zęby i uczesałam. Zeszłam na dół i zadzwoniłam po taxi. Wzięłam jeszcze karteczkę z adresem i wyszłam przed dom. Chwilę poczekałam przed domem. Weszłam do taxi i dałam adres kierowcy.
- Widzę że panienka do pracy się wybiera.
- Tak. Za ile będziemy na miejscu?
- Za około 20 minut. Odpowiedział i na tym nasza rozmowa się skończyła. Po upływie 20 minut byliśmy na miejscu. Wysiadłam, zapłaciłam mężczyźnie i weszłam do wysokiego budynku. Podeszłam do recepcjonistki żeby zapytać się gdzie mam iść.
- Dzień Dobry! Nazywam się Victoria...
- Ooo witam. Czekaliśmy na panią. Szef i grupka która masz przygotować czekają w sali numer 69.
- Dziękuje. Odpowiedziałam i poszłam do windy. Po chwili stałam już pod drzwiami. Weszłam do niej i zobaczyłam jego.
- To ty? Powiedzieliśmy równo.
- O widzę że już się znacie. Vicky od dzisiaj ja jestem twoim szefem a ich masz przygotować do występu.
- Ale proszę pana...
- Vicky ja muszę iść. Baw się dobrze do widzenia. Powiedział i szybko wyszedł.
- No dobra ustawcie się w rzędzie.
- Że co? Ja mam cię niby słuchać? Powiedział kpiąco.
- Tak. Masz mnie słuchać. A teraz zamknij swoją twarz i ustaw się w rzędzie zanim się zdenerwuje.
- No chyba...
- Harry przestań! Krzyknął blondyn.
- Nazywam się Louis. A to są: Niall, Liam, Zayn i Harry ale jego już znasz.
- Niestety znam. No dobra zaczynamy rozgrzewkę. Po 30 minutach chłopaki padli.
- Nie mam siły. Wymamrotał z tego co pamiętam Zayn.
- No dawajcie. Nie bądźcie mięczakami. Powiedziałam rozbawiona.
- Ej na dzisiaj już koniec bo jestem wykończony. Powiedział Harry.
- No chyba sobie żartujesz? To że jesteś mięczakiem to nie znaczy że masz mówić kiedy się kończy a kiedy zaczyna próba.
- A ciebie mamusia nie nauczyła że do starszych się nie pyskuje. Nie wytrzymałam. On nie ma prawa rozmawiać o mojej matce. Nie każdy miał takie fantastyczne dzieciństwo jak on.
- Słuchaj przychlaście....
-----------------------------------
Cześć! Następny rozdział nie wiem kiedy się pojawi. Proszę komentujcie rozdziały bo nie wiem czy mam dla kogo pisać. mam nadzieję że pojawią się chociaż 4 komentarze. Do zobaczenia.
Ten pokój jest po prostu super. Jak byłam młodsza zawsze o takim marzyłam jednak niestety nigdy nie miałam. Wzięłam moją piżamę i poszłam do łazienki. Umyłam się, ubrałam, wysuszyłam i uczesałam włosy. Poszłam do łóżka i zasnęłam.
*Następny dzień*
Obudziły mnie promienie słoneczne wdzierające się przez okno. Zdziwiłam się. Gdy tutaj jechałam myślałam że będzie cały czas padać. No cóż myliłam się. Wyjęłam telefon spod poduszki i spojrzałam na zegarek. Była 11:23. Zaraz, zaraz przecież Adam miał wyjechać...
- O nie! Krzyknęłam i zbiegłam jak najszybciej na dół. Zobaczyłam karteczkę na stole a na niej było napisane to:
Kochana Vicky!
Wiem że będziesz na mnie zła że cię nie obudziłem ale tak słodko wyglądałaś jak spałaś. No to tak wczoraj twój szef dzwonił i powiedział że masz być dzisiaj o 14:00 w pracy. Ma już dla ciebie grupkę którą masz przygotować do występów. Nie martw się dasz radę. Wierze w ciebie. A i zostawiłem ci pieniądze w szafce nad zlewem. Będę dzwonił codziennie wieczorem. Bym zapomniał adres masz napisany na karteczce obok pieniędzy.
Kocham cię! Będę tęsknić.
Adam.
Ach ten mój opiekuńczy Adam. No dobrze mam jeszcze dwie godziny. Co ja mogę teraz zrobić? No jasne! Wzięłam pudełko lodów i poszłam na telewizor. Po upływie godziny wyłączyłam TV i poszłam na górę. Przebrałam się i spakowałam do torby sportowej najpotrzebniejsze rzeczy. Poszłam jeszcze do łazienki, umalowałam się, umyłam zęby i uczesałam. Zeszłam na dół i zadzwoniłam po taxi. Wzięłam jeszcze karteczkę z adresem i wyszłam przed dom. Chwilę poczekałam przed domem. Weszłam do taxi i dałam adres kierowcy.
- Widzę że panienka do pracy się wybiera.
- Tak. Za ile będziemy na miejscu?
- Za około 20 minut. Odpowiedział i na tym nasza rozmowa się skończyła. Po upływie 20 minut byliśmy na miejscu. Wysiadłam, zapłaciłam mężczyźnie i weszłam do wysokiego budynku. Podeszłam do recepcjonistki żeby zapytać się gdzie mam iść.
- Dzień Dobry! Nazywam się Victoria...
- Ooo witam. Czekaliśmy na panią. Szef i grupka która masz przygotować czekają w sali numer 69.
- Dziękuje. Odpowiedziałam i poszłam do windy. Po chwili stałam już pod drzwiami. Weszłam do niej i zobaczyłam jego.
- To ty? Powiedzieliśmy równo.
- O widzę że już się znacie. Vicky od dzisiaj ja jestem twoim szefem a ich masz przygotować do występu.
- Ale proszę pana...
- Vicky ja muszę iść. Baw się dobrze do widzenia. Powiedział i szybko wyszedł.
- No dobra ustawcie się w rzędzie.
- Że co? Ja mam cię niby słuchać? Powiedział kpiąco.
- Tak. Masz mnie słuchać. A teraz zamknij swoją twarz i ustaw się w rzędzie zanim się zdenerwuje.
- No chyba...
- Harry przestań! Krzyknął blondyn.
- Nazywam się Louis. A to są: Niall, Liam, Zayn i Harry ale jego już znasz.
- Niestety znam. No dobra zaczynamy rozgrzewkę. Po 30 minutach chłopaki padli.
- Nie mam siły. Wymamrotał z tego co pamiętam Zayn.
- No dawajcie. Nie bądźcie mięczakami. Powiedziałam rozbawiona.
- Ej na dzisiaj już koniec bo jestem wykończony. Powiedział Harry.
- No chyba sobie żartujesz? To że jesteś mięczakiem to nie znaczy że masz mówić kiedy się kończy a kiedy zaczyna próba.
- A ciebie mamusia nie nauczyła że do starszych się nie pyskuje. Nie wytrzymałam. On nie ma prawa rozmawiać o mojej matce. Nie każdy miał takie fantastyczne dzieciństwo jak on.
- Słuchaj przychlaście....
-----------------------------------
Cześć! Następny rozdział nie wiem kiedy się pojawi. Proszę komentujcie rozdziały bo nie wiem czy mam dla kogo pisać. mam nadzieję że pojawią się chociaż 4 komentarze. Do zobaczenia.
poniedziałek, 26 listopada 2012
Rozdział 6
*Oczami Adama*
-Masz czas do jutra. Powiedział mój szef.
- Ale ja teraz nie mogę.
- Jeśli jutro nie pojedziesz to możesz pożegnać się z pracą.
- Ale szefie...
- Nie ma żadnego ale. To co zastanowisz się i dasz mi odpowiedź wieczorem.? Powiedział już spokojniej.
- Zastanowię się. Powiedziałem z trudem.
- No dobrze w razie czego masz być tutaj jutro rano o 6:00. Jak się spóźnisz będziesz miał problemy. Zrozumiano?
- Tak. Mogę już iść?
- Idź! Powiedział,a ja wyszedłem. Nie wiem co ja mam teraz zrobić. Szef powiedział że jutro mam wyjechać na miesiąc w interesach. Gdyby nie Vicky zgodziłbym się ale ona teraz potrzebuje mojej pomocy. Jednak jeśli nie wyjadę to pożegnam się z pracą. Przerwałem moje myśli ponieważ stałem przy samochodzie. Wyjąłem kluczyki, otworzyłem drzwi, wsiadłem i odpaliłem samochód.
- Co ja mam teraz zrobić? Powiedziałem na głos. Rozum mówił "Jedź ona jest już prawie dorosła poradzi sobie" a serce "Zostań! Musisz jej pomóc a po za tym kochasz ją". Zatrzymałem samochód pod szpitalem i nadal nie wiedziałem co mam zrobić. Wysiadłem z samochodu i ruszyłem do wejścia. Po chwili otwierałem już drzwi do pokoju mojej przyjaciółki.
- Cześć mała! Coś ty taka nie w humorze?
- Był tutaj Styles. Dowiedziałam się że to on uratował mi życie. Powiedziała zdenerwowana.
- No mówiłem. Ale nadal nie wiem dlaczego jesteś zdenerwowana.
- Pokłóciłam się z nim. Norma. Wiem dlaczego to zrobił.
- Dlaczego? Zdziwiłem się.
- O jest w popularnym zespole "One Direction" więc żeby zaimponować i być na okładkach wszystkich magazynów uratował życie zwykłej dziewczynie.
- Powiedział ci to?
- Nie ale taka jest prawda.
- Skąd to możesz wiedzieć?
- Bo wiem. Na każdym plotkarskim portalu jest on i informacja o uratowaniu mi życia. Ale ja to zmienię. Wymyślę jakąś plotkę i zniszczę go.
- Vicky spokojnie. Nie możesz go oskarżać o coś czego nie jesteś pewna. On zrobił to na pewno bo nie chciał żeby coś poważnego ci się stało.
- No dobrze. Poniosło mnie. A tak w ogóle to kiedy wyjdę ze szpitala? Przecież czuję się dobrze i nic mi nie jest.
- Zaraz pójdę się zapytać lekarza. Najpierw muszę ci coś powiedzieć.
- Słucham . Powiedziała uśmiechnięta.
- Jutro o 6:00 muszę być w pracy bo...
- No dobrze.
- Ale poczekaj. Bo wyjeżdżam na miesiąc w interesach.
- Że co? Powiedziała przerażona.
- Przepraszam ale jeśli nie pojadę to stracę pracę. dasz sobie sama radę?
- No dobrze. poradzę sobie. Pójdziesz się zapytać kiedy wychodzę?
- Tak już idę. Wyszedłem z pokoju i zacząłem szukać lekarza. na końcu korytarza go zobaczyłem.
- Przepraszam pana! Krzyknąłem do mężczyzny.
- Słucham? Powiedział mężczyzna około 40.
- Moja przyjaciółka Vicky leży w sali numer 19 i chciałbym wiedzieć kiedy może wyjść.'
- Może pan ją zabrać już teraz.
- Teraz? I skąd pan wie o kogo chodzi?
- Nic jej nie jest na szczęście. I wiem bo nie raz bylem u niej żeby ją uciszyć lub wysłuchać to co jej się nie podoba.
- Przepraszam za nią ale ona już taka jest.
- Nic się nie stało. Często mamy takich pacjentów. No dobrze ja muszę wracać do pracy.
- Rozumiem. Dziękuje za informację. Do widzenia.
- Do widzenia. odparł i poszedł w głąb korytarzu a ja wróciłem do Vicky.
- I co? Zapytała z niecierpliwością.
- Mogę zabrać cię już teraz.
- Na prawdę? To dobrze gdzie są moje ubrania?
- W domu. Były całe we krwi więc musiałem je uprać.
- No to w czym ja mam wrócić?
- Spokojnie mam twoje walizki w samochodzie. Pójdę po nie i się przebierzesz.
- Ok. Ale szybko. Pobiegłem szybko do samochodu. Wziąłem ubrania i wróciłem.
- Jestem. Proszę. Wręczyłem jej ubrania a ona poszła do łazienki się przebrać. Po około 10 minutach wyszła z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Co się tak uśmiechasz? Spytałem podejrzliwie.
- A co nie mogę? Powiedziała z jeszcze większym bananem na twarzy.
- No możesz ale... No dobra. Nie ważne. Chodź. Dziewczyna kiwnęła głową i ruszyła do drzwi. Poszedłem w jej ślady.
- Adam no chodź szybciej! Krzyknęła z końca korytarza.
- No idę, idę. Po wypowiedzeniu tych słów dobiegłem do niej.
*Po 20 minutach*
- No w końcu w domu. Krzyknęła jak najgłośniej moja przyjaciółka.
- Chodź pokaże ci twój pokój. Zaprowadziłem ją na 1 piętro i wskazałem drzwi.
- Ok. Już trafię. Pójdziesz po moje walizki?
- Tak już idę. Zszedłem na dół i wziąłem dwie walizki. Gdy byłem s połowie schodów usłyszałem krzyk.
- AAA! Adam jesteś wspaniały! Pokój jest taki jaki zawszę chciałam mieć! Dziękuje ci. Kocham cię! jak ty być wiedziała co ja tak na prawdę czuje do ciebie. No dobra nie ważne. Dobrze że przynajmniej się przyjaźnimy. Wszedłem do pokoju i postawiłem walizki.
- Cieszę się że ci się podoba.
- No dobrze. A teraz wynocha bo chcę się przebrać i położyć.
- A kolacja?
- Nie jestem głodna. Dobranoc.
- No dobra to zjem sam. Dobranoc księżniczko. Pocałowałem ją w policzek i wyszedłem z pokoju.
-----------------------------------------
Jutro nowy rozdział. Liczę na jakieś komentarze i dzięki za wypełnianie ankiety.
-Masz czas do jutra. Powiedział mój szef.
- Ale ja teraz nie mogę.
- Jeśli jutro nie pojedziesz to możesz pożegnać się z pracą.
- Ale szefie...
- Nie ma żadnego ale. To co zastanowisz się i dasz mi odpowiedź wieczorem.? Powiedział już spokojniej.
- Zastanowię się. Powiedziałem z trudem.
- No dobrze w razie czego masz być tutaj jutro rano o 6:00. Jak się spóźnisz będziesz miał problemy. Zrozumiano?
- Tak. Mogę już iść?
- Idź! Powiedział,a ja wyszedłem. Nie wiem co ja mam teraz zrobić. Szef powiedział że jutro mam wyjechać na miesiąc w interesach. Gdyby nie Vicky zgodziłbym się ale ona teraz potrzebuje mojej pomocy. Jednak jeśli nie wyjadę to pożegnam się z pracą. Przerwałem moje myśli ponieważ stałem przy samochodzie. Wyjąłem kluczyki, otworzyłem drzwi, wsiadłem i odpaliłem samochód.
- Co ja mam teraz zrobić? Powiedziałem na głos. Rozum mówił "Jedź ona jest już prawie dorosła poradzi sobie" a serce "Zostań! Musisz jej pomóc a po za tym kochasz ją". Zatrzymałem samochód pod szpitalem i nadal nie wiedziałem co mam zrobić. Wysiadłem z samochodu i ruszyłem do wejścia. Po chwili otwierałem już drzwi do pokoju mojej przyjaciółki.
- Cześć mała! Coś ty taka nie w humorze?
- Był tutaj Styles. Dowiedziałam się że to on uratował mi życie. Powiedziała zdenerwowana.
- No mówiłem. Ale nadal nie wiem dlaczego jesteś zdenerwowana.
- Pokłóciłam się z nim. Norma. Wiem dlaczego to zrobił.
- Dlaczego? Zdziwiłem się.
- O jest w popularnym zespole "One Direction" więc żeby zaimponować i być na okładkach wszystkich magazynów uratował życie zwykłej dziewczynie.
- Powiedział ci to?
- Nie ale taka jest prawda.
- Skąd to możesz wiedzieć?
- Bo wiem. Na każdym plotkarskim portalu jest on i informacja o uratowaniu mi życia. Ale ja to zmienię. Wymyślę jakąś plotkę i zniszczę go.
- Vicky spokojnie. Nie możesz go oskarżać o coś czego nie jesteś pewna. On zrobił to na pewno bo nie chciał żeby coś poważnego ci się stało.
- No dobrze. Poniosło mnie. A tak w ogóle to kiedy wyjdę ze szpitala? Przecież czuję się dobrze i nic mi nie jest.
- Zaraz pójdę się zapytać lekarza. Najpierw muszę ci coś powiedzieć.
- Słucham . Powiedziała uśmiechnięta.
- Jutro o 6:00 muszę być w pracy bo...
- No dobrze.
- Ale poczekaj. Bo wyjeżdżam na miesiąc w interesach.
- Że co? Powiedziała przerażona.
- Przepraszam ale jeśli nie pojadę to stracę pracę. dasz sobie sama radę?
- No dobrze. poradzę sobie. Pójdziesz się zapytać kiedy wychodzę?
- Tak już idę. Wyszedłem z pokoju i zacząłem szukać lekarza. na końcu korytarza go zobaczyłem.
- Przepraszam pana! Krzyknąłem do mężczyzny.
- Słucham? Powiedział mężczyzna około 40.
- Moja przyjaciółka Vicky leży w sali numer 19 i chciałbym wiedzieć kiedy może wyjść.'
- Może pan ją zabrać już teraz.
- Teraz? I skąd pan wie o kogo chodzi?
- Nic jej nie jest na szczęście. I wiem bo nie raz bylem u niej żeby ją uciszyć lub wysłuchać to co jej się nie podoba.
- Przepraszam za nią ale ona już taka jest.
- Nic się nie stało. Często mamy takich pacjentów. No dobrze ja muszę wracać do pracy.
- Rozumiem. Dziękuje za informację. Do widzenia.
- Do widzenia. odparł i poszedł w głąb korytarzu a ja wróciłem do Vicky.
- I co? Zapytała z niecierpliwością.
- Mogę zabrać cię już teraz.
- Na prawdę? To dobrze gdzie są moje ubrania?
- W domu. Były całe we krwi więc musiałem je uprać.
- No to w czym ja mam wrócić?
- Spokojnie mam twoje walizki w samochodzie. Pójdę po nie i się przebierzesz.
- Ok. Ale szybko. Pobiegłem szybko do samochodu. Wziąłem ubrania i wróciłem.
- Jestem. Proszę. Wręczyłem jej ubrania a ona poszła do łazienki się przebrać. Po około 10 minutach wyszła z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Co się tak uśmiechasz? Spytałem podejrzliwie.
- A co nie mogę? Powiedziała z jeszcze większym bananem na twarzy.
- No możesz ale... No dobra. Nie ważne. Chodź. Dziewczyna kiwnęła głową i ruszyła do drzwi. Poszedłem w jej ślady.
- Adam no chodź szybciej! Krzyknęła z końca korytarza.
- No idę, idę. Po wypowiedzeniu tych słów dobiegłem do niej.
*Po 20 minutach*
- No w końcu w domu. Krzyknęła jak najgłośniej moja przyjaciółka.
- Chodź pokaże ci twój pokój. Zaprowadziłem ją na 1 piętro i wskazałem drzwi.
- Ok. Już trafię. Pójdziesz po moje walizki?
- Tak już idę. Zszedłem na dół i wziąłem dwie walizki. Gdy byłem s połowie schodów usłyszałem krzyk.
- AAA! Adam jesteś wspaniały! Pokój jest taki jaki zawszę chciałam mieć! Dziękuje ci. Kocham cię! jak ty być wiedziała co ja tak na prawdę czuje do ciebie. No dobra nie ważne. Dobrze że przynajmniej się przyjaźnimy. Wszedłem do pokoju i postawiłem walizki.
- Cieszę się że ci się podoba.
- No dobrze. A teraz wynocha bo chcę się przebrać i położyć.
- A kolacja?
- Nie jestem głodna. Dobranoc.
- No dobra to zjem sam. Dobranoc księżniczko. Pocałowałem ją w policzek i wyszedłem z pokoju.
-----------------------------------------
Jutro nowy rozdział. Liczę na jakieś komentarze i dzięki za wypełnianie ankiety.
piątek, 23 listopada 2012
Rozdział 5
*Oczami Vicky.*
- Tak to był Harry Styles. Odpowiedział, a ja się zastanawiałam kto to jest.
- Nie znam go. Powiedział po chwili myślenia.
- Oj uwierz znasz. Harry to jest ten chłopak którego poznałaś na lotnisku. Po usłyszeniu tego nie mogłam uwierzyć. Ten chłopak z którym kiedy tylko go zobaczyłam zawszę się kłóciłam uratował mi życie? To nie możliwe. Adamowi musiało się coś pomylić.
- Że co? To nie prawda. Przecież widzieliśmy się dwa razy i za każdym razem doszło do kłótni. Musiałeś się pomylić.
- Vicky przecież wiem co widziałem. To on ci uratował życie. Nagle po pomieszczeniu rozległ się dźwięk telefonu.
*Rozmowa telefoniczna Adama.*
- Słucham. ...
- Tak, jestem w szpitalu u mojej przyjaciółki. ...
- Dobrze, zaraz będę. Do widzenia.
*Koniec rozmowy telefonicznej.*
- Wiesz co muszę już iść. Szef dzwonił i kazał mi przyjechać jak najszybciej. Nie długo przyjdę. Pa. Powiedział, dał mi buziaka w policzek i wyszedł. Moje myśli znów wróciły do tematu z Harrym jak dobrze pamiętam imię. W życiu nie pomyślałabym że on byłby zdolny do uratowania mi życia. A może on to zrobił żeby było głośno o nim w gazetach? Nie wiem, ale znajdę go i wtedy się dowiem. Po chwili zmorzył mnie sen.
*Po dwóch godzinach.*
Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Otworzyły się a za nimi ujrzałam mojego bohatera.
- Cześć. powiedział i lekko się uśmiechnął. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Gdy podszedł do mnie zza placów wyjął bukiet kwiatów i wręczył mi go.
- Cześć, a za co te kwiaty? I mam jedno pytanie a tak właściwie dwa pytania. Powiedziałam
- Przyniosłem kwiaty ponieważ chciałem być miły. Jak się czujesz?
- Dobrze. Mogę ci zadać dwa pytania. Chłopak z lokami chwilę się zastanowił i odpowiedział.
- Jakie masz pytania?
- Pierwsze czy ty mi uratowałeś życie, a drugie jeśli tak to dlaczego to zrobiłeś?
- Po pierwsze tak to ja, a po drugie no nie wiem bo chciałem żebyś przeżyła. Gdyby nie ja na pewno nie leżałabyś w szpitalu tylko w trumnie. Powiedział lekko zdenerwowany.
- Po co się od razu denerwujesz? Tylko chciałam się zapytać. Powiedziałam spokojne.
- Ja się w cale nie denerwuje. Przez ciebie zawsze dochodzi do kłótni! Zaczął krzyczeć.
- Przeze mnie? To ja zadałam dwa pytania a ty od razu zacząłeś się denerwować. Wiesz co lepiej będzie jak sobie stąd pójdziesz.
- Wiesz co masz rację. Powiedział i wyszedł trzaskając drzwiami. Miałam lekkie wyrzuty sumienia. On uratował mi życie a ja znowu zaczęłam się z nim kłócić. No trudno taka już jestem. Wzięłam laptopa o ręki i czytałam różne wiadomości napisane do mnie.
Ale miałaś farta. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
Wracaj szybko do zdrowia.
I wiele innych podobnych wiadomości. Zdziwiłam się skąd tyle ludzi wie że miałam wypadku i dlaczego pisali o Harrym. Postanowiłam to sprawdzić. Poszperałam trochę w internecie i dowiedziałam się że on jest gwiazdą. Jet w zespole 'One Direction'. I jeszcze kilka wiadomości. Teraz mnie olśniło. Wiem dlaczego mnie uratował. Chciał żeby gazety pisały że wielka gwiazdeczka taka jak on uratowała życie normalnej dziewczynie. O nie. Ja na to nie pozwolę. Zobaczy że ze mną się nie zadziera.
--------------------------------------------------------
Dzięki za komentarze pd tamtym rozdziałem. Średnio podoba mi się ten rozdział. Następny rozdział pojawi się jak znajdą się tutaj 4 komentarze. Dacie radę? Mam nadzieję. Do zobaczenia.
- Tak to był Harry Styles. Odpowiedział, a ja się zastanawiałam kto to jest.
- Nie znam go. Powiedział po chwili myślenia.
- Oj uwierz znasz. Harry to jest ten chłopak którego poznałaś na lotnisku. Po usłyszeniu tego nie mogłam uwierzyć. Ten chłopak z którym kiedy tylko go zobaczyłam zawszę się kłóciłam uratował mi życie? To nie możliwe. Adamowi musiało się coś pomylić.
- Że co? To nie prawda. Przecież widzieliśmy się dwa razy i za każdym razem doszło do kłótni. Musiałeś się pomylić.
- Vicky przecież wiem co widziałem. To on ci uratował życie. Nagle po pomieszczeniu rozległ się dźwięk telefonu.
*Rozmowa telefoniczna Adama.*
- Słucham. ...
- Tak, jestem w szpitalu u mojej przyjaciółki. ...
- Dobrze, zaraz będę. Do widzenia.
*Koniec rozmowy telefonicznej.*
- Wiesz co muszę już iść. Szef dzwonił i kazał mi przyjechać jak najszybciej. Nie długo przyjdę. Pa. Powiedział, dał mi buziaka w policzek i wyszedł. Moje myśli znów wróciły do tematu z Harrym jak dobrze pamiętam imię. W życiu nie pomyślałabym że on byłby zdolny do uratowania mi życia. A może on to zrobił żeby było głośno o nim w gazetach? Nie wiem, ale znajdę go i wtedy się dowiem. Po chwili zmorzył mnie sen.
*Po dwóch godzinach.*
Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Otworzyły się a za nimi ujrzałam mojego bohatera.
- Cześć. powiedział i lekko się uśmiechnął. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Gdy podszedł do mnie zza placów wyjął bukiet kwiatów i wręczył mi go.
- Cześć, a za co te kwiaty? I mam jedno pytanie a tak właściwie dwa pytania. Powiedziałam
- Przyniosłem kwiaty ponieważ chciałem być miły. Jak się czujesz?
- Dobrze. Mogę ci zadać dwa pytania. Chłopak z lokami chwilę się zastanowił i odpowiedział.
- Jakie masz pytania?
- Pierwsze czy ty mi uratowałeś życie, a drugie jeśli tak to dlaczego to zrobiłeś?
- Po pierwsze tak to ja, a po drugie no nie wiem bo chciałem żebyś przeżyła. Gdyby nie ja na pewno nie leżałabyś w szpitalu tylko w trumnie. Powiedział lekko zdenerwowany.
- Po co się od razu denerwujesz? Tylko chciałam się zapytać. Powiedziałam spokojne.
- Ja się w cale nie denerwuje. Przez ciebie zawsze dochodzi do kłótni! Zaczął krzyczeć.
- Przeze mnie? To ja zadałam dwa pytania a ty od razu zacząłeś się denerwować. Wiesz co lepiej będzie jak sobie stąd pójdziesz.
- Wiesz co masz rację. Powiedział i wyszedł trzaskając drzwiami. Miałam lekkie wyrzuty sumienia. On uratował mi życie a ja znowu zaczęłam się z nim kłócić. No trudno taka już jestem. Wzięłam laptopa o ręki i czytałam różne wiadomości napisane do mnie.
Ale miałaś farta. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
Wracaj szybko do zdrowia.
I wiele innych podobnych wiadomości. Zdziwiłam się skąd tyle ludzi wie że miałam wypadku i dlaczego pisali o Harrym. Postanowiłam to sprawdzić. Poszperałam trochę w internecie i dowiedziałam się że on jest gwiazdą. Jet w zespole 'One Direction'. I jeszcze kilka wiadomości. Teraz mnie olśniło. Wiem dlaczego mnie uratował. Chciał żeby gazety pisały że wielka gwiazdeczka taka jak on uratowała życie normalnej dziewczynie. O nie. Ja na to nie pozwolę. Zobaczy że ze mną się nie zadziera.
--------------------------------------------------------
Dzięki za komentarze pd tamtym rozdziałem. Średnio podoba mi się ten rozdział. Następny rozdział pojawi się jak znajdą się tutaj 4 komentarze. Dacie radę? Mam nadzieję. Do zobaczenia.
środa, 14 listopada 2012
Rozdział 4
- To ty? Co ty tutaj robisz? Powiedział lokowaty.
- Hmmm... niech się zastanowię? Co ja mogę robić w sklepie? No nie wiem? Zakupy?! Odpowiedziałam i chciałam już odejść. Jednak on mi nie dał.
- Słuchaj! Nie wiem czy ty tylko udajesz taką chamską dziewczynę i jesteś moją fanką? Czy ty na prawdę jesteś taka? Jednak proszę cię przestań mnie śledzić. Powiedział a ja wybuchłam śmiechem.
- Ha ha Po pierwsze niby dlaczego miałabym być twoją fanką, po drugie jestem chamska dla osób których nie lubię, po trzecie śledziłabym cię gdy chciałabym coś ci zrobić, ale teraz jeszcze nie mam takiej potrzeby. A teraz daj mi w końcu spokój. Wzięłam wózek i poszłam poszukać Adama.
- Ej Vicky! Usłyszałam głos. Odwróciłam się a za mną stał Adam obładowany jakimś jedzeniem.
- Adam? Ty to wszystko zjesz?
- No jasne! To jak na mnie to jest bardzo mało.
- Fajnie. Powiedziałam i poszłam poszperać po półkach. Wzięłam jeszcze pare rzeczy i ruszyłam do kasy. Oczywiście kogo musiałam przy niej spotkać. Tą łamagę. Ale ja mam pecha. Po chwili pojawił się też mój przyjaciel. Wypakowałam wszystkie rzeczy z wózka na taśmę.
- Mała idź już do samochodu. Ja spakuję i zapłacę za zakupy.
- Ok, ale daj mi kluczyki.
- Masz. Tylko nic nie zrób z moim autkiem. Długo na niego pracowałem.
- Spokojnie. Jak wrócisz będzie cały.
- Mam na dzieję. Wzięłam kluczyki i ruszyłam do samochodu. Wyszłam ze sklepu i poszłam na pasy żeby przejść. Rozejrzałam się i nie widziałam żadnego samochodu. Ruszyłam przed siebie gdy nagle wyjechał za zakrętu rozpędzony samochód. Nie wiedziałam co mam zrobić. Stałam na środku ulicy a na mnie jechało rozpędzone auto. Nagle poczułam że ktoś mnie złapał w pasie i popchnął tak że razem upadliśmy na ziemię. Pamiętam tylko ból głowy a później zmożył mnie sen.
*Następny dzień*
Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Rozejrzałam się i nie miałam pojęcia gdzie się znajduję. Spojrzałam na kanapę na której spał Adam. Zachciało mi się pić jednak nie miałam siły nic powiedzieć. Na szczęście przyszedł lekarz i podał mi wodę.
- Dzień dobry. Jak się pani czuję?
- Strasznie boli mnie głowa, a tak po za tym gdzie ja jestem?
- Jesteś w szpitalu. Pamiętasz co się wydarzyło?
- Pamiętam tylko że chciałam przejść przez ulicę, gdy nagle za zakrętu wyjcechał rozpędzony samochód. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nagle poczułam że ktoś złapał mnie w pasie i upadliśmy. Później już nic nie pamiętam.
- Uderzyła pani głową o chodnik i straciła przytomnoć. Na szczęście nic poważnego się nie stało.
- A wie pan może kto mnie uratował?
- Niestety nie ale pani przyjaciel na pewno. No dobrze ja już muszę iść do następnych pacjentów. W razie czego proszę wołąć pielegniarkię.
- Dobrze i dziękuje. Ciekawe kto uratował mi życie. Ale jak się dowiem to będę musiała bardzo podziękować tej osobie.
- Cześć mała jak się czujesz? Z przemyśleń wyrwał mnie głos Adama.
- Nie źle. Powiesz mi kto uratowal mi życie?
- Tak. To był....
---------------------------------------------
Cześć! Cieszę się że odwiedzacie mojego bloga i wypełniacie ankietę jednak chciałam bym liczyć na trochę więcej komentarzy. Teraz mały szantażyk! 3 komentarze= rozdział.
- Hmmm... niech się zastanowię? Co ja mogę robić w sklepie? No nie wiem? Zakupy?! Odpowiedziałam i chciałam już odejść. Jednak on mi nie dał.
- Słuchaj! Nie wiem czy ty tylko udajesz taką chamską dziewczynę i jesteś moją fanką? Czy ty na prawdę jesteś taka? Jednak proszę cię przestań mnie śledzić. Powiedział a ja wybuchłam śmiechem.
- Ha ha Po pierwsze niby dlaczego miałabym być twoją fanką, po drugie jestem chamska dla osób których nie lubię, po trzecie śledziłabym cię gdy chciałabym coś ci zrobić, ale teraz jeszcze nie mam takiej potrzeby. A teraz daj mi w końcu spokój. Wzięłam wózek i poszłam poszukać Adama.
- Ej Vicky! Usłyszałam głos. Odwróciłam się a za mną stał Adam obładowany jakimś jedzeniem.
- Adam? Ty to wszystko zjesz?
- No jasne! To jak na mnie to jest bardzo mało.
- Fajnie. Powiedziałam i poszłam poszperać po półkach. Wzięłam jeszcze pare rzeczy i ruszyłam do kasy. Oczywiście kogo musiałam przy niej spotkać. Tą łamagę. Ale ja mam pecha. Po chwili pojawił się też mój przyjaciel. Wypakowałam wszystkie rzeczy z wózka na taśmę.
- Mała idź już do samochodu. Ja spakuję i zapłacę za zakupy.
- Ok, ale daj mi kluczyki.
- Masz. Tylko nic nie zrób z moim autkiem. Długo na niego pracowałem.
- Spokojnie. Jak wrócisz będzie cały.
- Mam na dzieję. Wzięłam kluczyki i ruszyłam do samochodu. Wyszłam ze sklepu i poszłam na pasy żeby przejść. Rozejrzałam się i nie widziałam żadnego samochodu. Ruszyłam przed siebie gdy nagle wyjechał za zakrętu rozpędzony samochód. Nie wiedziałam co mam zrobić. Stałam na środku ulicy a na mnie jechało rozpędzone auto. Nagle poczułam że ktoś mnie złapał w pasie i popchnął tak że razem upadliśmy na ziemię. Pamiętam tylko ból głowy a później zmożył mnie sen.
*Następny dzień*
Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Rozejrzałam się i nie miałam pojęcia gdzie się znajduję. Spojrzałam na kanapę na której spał Adam. Zachciało mi się pić jednak nie miałam siły nic powiedzieć. Na szczęście przyszedł lekarz i podał mi wodę.
- Dzień dobry. Jak się pani czuję?
- Strasznie boli mnie głowa, a tak po za tym gdzie ja jestem?
- Jesteś w szpitalu. Pamiętasz co się wydarzyło?
- Pamiętam tylko że chciałam przejść przez ulicę, gdy nagle za zakrętu wyjcechał rozpędzony samochód. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nagle poczułam że ktoś złapał mnie w pasie i upadliśmy. Później już nic nie pamiętam.
- Uderzyła pani głową o chodnik i straciła przytomnoć. Na szczęście nic poważnego się nie stało.
- A wie pan może kto mnie uratował?
- Niestety nie ale pani przyjaciel na pewno. No dobrze ja już muszę iść do następnych pacjentów. W razie czego proszę wołąć pielegniarkię.
- Dobrze i dziękuje. Ciekawe kto uratował mi życie. Ale jak się dowiem to będę musiała bardzo podziękować tej osobie.
- Cześć mała jak się czujesz? Z przemyśleń wyrwał mnie głos Adama.
- Nie źle. Powiesz mi kto uratowal mi życie?
- Tak. To był....
---------------------------------------------
Cześć! Cieszę się że odwiedzacie mojego bloga i wypełniacie ankietę jednak chciałam bym liczyć na trochę więcej komentarzy. Teraz mały szantażyk! 3 komentarze= rozdział.
środa, 7 listopada 2012
Rozdział 3
- Pamiętasz jak mówiłaś że uwielbiasz tańczyć?
- Tak, a co?
- No to przed wyjazdem poszedłem do jakieś dobrej szkoły tańca i pokazałem im twoje filmiki. Byli zachwyceni i chcą żebyś od jutra zaczęła u nich pracować.
- Ale jakie filmiki? Skąd ty je miałeś? I na prawdę? Chcą żebym u nich pracowała? Nie wierzę.
- Przecież wysyłałaś mi z twoich występów wszystkie filmiki. I tak na prawdę chcą żebyś u nich pracowała.
- AAA! Nie wierzę nadal. Moje marzenie się spełniło!
- Ej no dobra spokojnie ludzie się na nas gapią. Powiedział a ja przestałam piszczeć. Adam odpalił samochód i ruszyliśmy do jego domu. Po około 40 minutach byliśmy już na miejscu. Wysiadłam z samochodu i nie mogłam uwierzyć. Stałam przed wielkim nowoczesnym domem. Dziwne skąd on miał tyle kasy?
- Ty tutaj mieszkasz?
- Tak a co nie podoba ci się?
- Żartujesz!? Jest świetny. Tylko skąd ty miałeś na to tyle kasy?
- Mam nie źle opłacaną pracę i rodzice trochę mi pożyczyli i tak o to go kupiłem. No dobra będziemy tutaj tak stać czy wejdziemy do środka?
- Wejdźmy. Mój przyjaciel poszedł pierwszy. Otworzył drzwi i przepuścił mnie w nich. Prawdziwy dżentelmen. Weszłam do środka i nie mogłam uwierzyć. Ten dom jest domem moich marzeń. Nie spodziewałabym się że mogę kiedyś taki zobaczyć od środka a co dopiero w nim mieszkać.
- WOW! Ale masz fantastyczny dom.
- Wiem. Powiedział z wielkim bananem na twarzy. Poszłam zobaczyć salon. Był beżowego koloru. Meble za to były czarne. Kuchnia też była beżowa, a meble brązowe. Nie mogłam doczekać się gdy ujrzę mój pokój.
- Chcesz zobaczyć pokój?
- Jeszcze się pytasz? No oczywiście że tak.
- No to chodź. Wziął mnie za nadgarstek i pociągnął do schodów. Weszliśmy na górę i udaliśmy się do pierwszego pokoju po prawej stronie.
- Tutaj jest twoje królestwo. Mam nadzieję że ci się spodoba. Powiedział i poszedł na dół. Chwilę jeszcze postałam pod drzwiami i w końcu je otworzyłam. Ujrzałam piękny niebieski pokój. Był bardzo duży. Miał białe meble i na biurku znajdował się czarny laptop. Podeszłam do łóżka i rzuciłam się na nie.
- Vicky chodź tutaj! Zrobiłem nam obiad. Krzyknął a ja zbiegłam na dół. Usiadłam przy stoliku i zaczęłam konsumować to co Adam mi przyrządził. Tak w sumie nawet nie wiedziałam co to jest ale było bardzo dobre.
- Co chcesz dzisiaj robić?
- Dzisiaj się rozpakuję, a później to jeszcze nie wiem.
- Później pojedziemy do sklepu kupić coś na noc filmową, ok.?
- Dobry pomysł. Tylko najpierw pokaż mi gdzie jest ta szkoła tańca. Później pojedziemy do sklepu.
- Ok. To szybko kończ jeść a ja pójdę się szybko przebrać i pojedziemy.
- Dobra. Adam poszedł na górę a ja szybko skończyłam jeść. Wzięłam talerz i włożyłam do zmywarki. Usiadłam na swoim miejscu i czekałam. Po pięciu minutach chłopak nadal się nie pojawił, a ja zaczęłam się denerwować.
- Adam ruszaj się! Przebierasz się w tyle minut ile dziewczyny.
- Ej! No muszę poprawić sobie fryzurę. Za 2 minuty będę już gotowy.
- No dobra ale ja odliczam. Masz mi się nie spóźnić bo się zdenerwuje.
- No dobrze, dobrze. Tylko pamiętaj złość piękności szkodzi.
- No widzisz tobie to już nie grozi.
- No wiesz co? Ja taki miły jestem dla ciebie a ty? Foch!
- Tak, tak fajnie. Jedziemy już?
- No dobra chodź. Wyszliśmy z domu i udaliśmy się do samochodu Adama. Wsiedliśmy do niego i ruszyliśmy pod budynek. Droga zajęła nam 25 minut. U stanęliśmy pod wysokim budynkiem na którym był napis "Dance School". Ucieszyłam się na samą myśl że już jutro będę tu pracować.
- Chcesz wysiąść czy jedziemy już na zakupy?
- Jedźmy już. Tą okolicę zwiedzę sobie jutro. A i wiesz że będziesz musiał mnie podwieźć bo ja nie mam prawa jazdy?
- Wiem. Ale za to będziesz musiała być dla mnie miła.
- Że co? yhh... No dobra. Jedźmy już. Po chwili już jechaliśmy do sklepu. Zatrzymaliśmy się przy TESCO. Wysiadłam pierwsza i pobiegłam po wózek. Weszłam do sklepu i pierwszym miejscem gdzie poszłam był słodycze. Gdy byłam już przy nich usłyszałam już znajomy mi głos.
- To ty...?
-----------------------------------------------
I jak rozdział? Wiem nudny ale następny będzie więcej akcji. I taki mały szantażyk 3 komentarze następny rozdział. Do zobaczenia.
- Tak, a co?
- No to przed wyjazdem poszedłem do jakieś dobrej szkoły tańca i pokazałem im twoje filmiki. Byli zachwyceni i chcą żebyś od jutra zaczęła u nich pracować.
- Ale jakie filmiki? Skąd ty je miałeś? I na prawdę? Chcą żebym u nich pracowała? Nie wierzę.
- Przecież wysyłałaś mi z twoich występów wszystkie filmiki. I tak na prawdę chcą żebyś u nich pracowała.
- AAA! Nie wierzę nadal. Moje marzenie się spełniło!
- Ej no dobra spokojnie ludzie się na nas gapią. Powiedział a ja przestałam piszczeć. Adam odpalił samochód i ruszyliśmy do jego domu. Po około 40 minutach byliśmy już na miejscu. Wysiadłam z samochodu i nie mogłam uwierzyć. Stałam przed wielkim nowoczesnym domem. Dziwne skąd on miał tyle kasy?
- Ty tutaj mieszkasz?
- Tak a co nie podoba ci się?
- Żartujesz!? Jest świetny. Tylko skąd ty miałeś na to tyle kasy?
- Mam nie źle opłacaną pracę i rodzice trochę mi pożyczyli i tak o to go kupiłem. No dobra będziemy tutaj tak stać czy wejdziemy do środka?
- Wejdźmy. Mój przyjaciel poszedł pierwszy. Otworzył drzwi i przepuścił mnie w nich. Prawdziwy dżentelmen. Weszłam do środka i nie mogłam uwierzyć. Ten dom jest domem moich marzeń. Nie spodziewałabym się że mogę kiedyś taki zobaczyć od środka a co dopiero w nim mieszkać.
- WOW! Ale masz fantastyczny dom.
- Wiem. Powiedział z wielkim bananem na twarzy. Poszłam zobaczyć salon. Był beżowego koloru. Meble za to były czarne. Kuchnia też była beżowa, a meble brązowe. Nie mogłam doczekać się gdy ujrzę mój pokój.
- Chcesz zobaczyć pokój?
- Jeszcze się pytasz? No oczywiście że tak.
- No to chodź. Wziął mnie za nadgarstek i pociągnął do schodów. Weszliśmy na górę i udaliśmy się do pierwszego pokoju po prawej stronie.
- Tutaj jest twoje królestwo. Mam nadzieję że ci się spodoba. Powiedział i poszedł na dół. Chwilę jeszcze postałam pod drzwiami i w końcu je otworzyłam. Ujrzałam piękny niebieski pokój. Był bardzo duży. Miał białe meble i na biurku znajdował się czarny laptop. Podeszłam do łóżka i rzuciłam się na nie.
- Vicky chodź tutaj! Zrobiłem nam obiad. Krzyknął a ja zbiegłam na dół. Usiadłam przy stoliku i zaczęłam konsumować to co Adam mi przyrządził. Tak w sumie nawet nie wiedziałam co to jest ale było bardzo dobre.
- Co chcesz dzisiaj robić?
- Dzisiaj się rozpakuję, a później to jeszcze nie wiem.
- Później pojedziemy do sklepu kupić coś na noc filmową, ok.?
- Dobry pomysł. Tylko najpierw pokaż mi gdzie jest ta szkoła tańca. Później pojedziemy do sklepu.
- Ok. To szybko kończ jeść a ja pójdę się szybko przebrać i pojedziemy.
- Dobra. Adam poszedł na górę a ja szybko skończyłam jeść. Wzięłam talerz i włożyłam do zmywarki. Usiadłam na swoim miejscu i czekałam. Po pięciu minutach chłopak nadal się nie pojawił, a ja zaczęłam się denerwować.
- Adam ruszaj się! Przebierasz się w tyle minut ile dziewczyny.
- Ej! No muszę poprawić sobie fryzurę. Za 2 minuty będę już gotowy.
- No dobra ale ja odliczam. Masz mi się nie spóźnić bo się zdenerwuje.
- No dobrze, dobrze. Tylko pamiętaj złość piękności szkodzi.
- No widzisz tobie to już nie grozi.
- No wiesz co? Ja taki miły jestem dla ciebie a ty? Foch!
- Tak, tak fajnie. Jedziemy już?
- No dobra chodź. Wyszliśmy z domu i udaliśmy się do samochodu Adama. Wsiedliśmy do niego i ruszyliśmy pod budynek. Droga zajęła nam 25 minut. U stanęliśmy pod wysokim budynkiem na którym był napis "Dance School". Ucieszyłam się na samą myśl że już jutro będę tu pracować.
- Chcesz wysiąść czy jedziemy już na zakupy?
- Jedźmy już. Tą okolicę zwiedzę sobie jutro. A i wiesz że będziesz musiał mnie podwieźć bo ja nie mam prawa jazdy?
- Wiem. Ale za to będziesz musiała być dla mnie miła.
- Że co? yhh... No dobra. Jedźmy już. Po chwili już jechaliśmy do sklepu. Zatrzymaliśmy się przy TESCO. Wysiadłam pierwsza i pobiegłam po wózek. Weszłam do sklepu i pierwszym miejscem gdzie poszłam był słodycze. Gdy byłam już przy nich usłyszałam już znajomy mi głos.
- To ty...?
-----------------------------------------------
I jak rozdział? Wiem nudny ale następny będzie więcej akcji. I taki mały szantażyk 3 komentarze następny rozdział. Do zobaczenia.
piątek, 2 listopada 2012
Rozdział 2
Po podłodze walały się moje i Adama ubrania, a obok mnie leżał nagi chłopak.
- AAA! Co ty tutaj do jasnej cholery robisz?
- Nie krzycz tak. O co ci... O cholera.
- No własnie. To wszystko przez ciebie.
- Przeze mnie? Dlaczego?
- Bo to ty jesteś nie wyżyty sexualnie.
- No dobra. Udawajmy że nic się nie stało, ok?
- No dobra. Ale za to robisz mi śniadanie.
- No dobrze. Wstał założył na siebie bokserki i zszedł do kuchni.
*Oczami Adama*
Postanowiłem że zrobię na śniadanie naleśniki z nutellą. Wziąłem wszystkie potrzebne składniki i zacząłem robić. Po około 30 minutach były już gotowe.
- Vicky rusz swój zacny tyłek i zejdź na śniadanie.
- Już schodzę. Po chwili była już na dole w mojej koszulce.
- Wyglądasz bardzo sexsownie w mojej bluzce.
- Dzięki i nie podlizuj się.
- Ja? No chyba sobie żartujesz. No dobra a teraz gdzie masz walizki to wezmę je już włożę do samochodu.
- O kurde!!!
- Nie mów że jeszcze się nie spakowałaś.
- Kompletnie o tym zapomniałam. Chodź mi pomóc.
- Jak zwykle. Pobiegliśmy szybko na górę i spakowaliśmy wszystkie ubrania. Po skończeniu pakowania Vicky zeszła zjeść zimne naleśniki a ja zanosiłem wszystkie jej walizki do samochodu. W sumie było ich 6.
- No dobra jesteś już gotowa?
- Tak! Krzyknęła i podeszła do mnie.
- Poczekaj muszę jeszcze zadzwonić do przyjaciółki dlaczego jej jeszcze nie ma.
*Rozmowa telefoniczna i z perspektywy Vicky*
- Słucham. Odezwał się głos w telefonie lecz to nie był głos mojej przyjaciółki.
- Jestem Vicky. Mogę wiedzieć z kim rozmawiam?
- Cześć. Ja jestem najlepszą przyjaciółką Alli. Czy podać ją ci? Jak to usłyszałam myślałam że zaraz zacznę ryczeć. Moja najlepsza przyjaciółka mnie okłamywała? Jak ona mogła?
- Nie dziękuje. Pa.
Rozłączyłam się i wróciłam do Adama. Przytuliłam się do niego i zaczęłam płakać.
- Ej mała dlaczego płaczesz? Powiedział i zaczął całować mnie po głowie.
- Alli ma inną przyjaciółkę. Właśnie teraz z nią rozmawiałam. Myślałam że jesteśmy jak siostry. Ledwo co powiedziałam.
- Nie martw się wszystko się ułoży. Znajdziesz prawdziwą przyjaciółkę.
- Ja nie chce już nikogo poznawać. Ale ty mi tego nie zrobisz?
- Oczywiście że nie. Ulżyło mi jak to powiedział.
- No dobra chodźmy już do samochodu. Chłopak przytaknął i ruszyliśmy do samochodu. Jak dżentelmen Adam otworzył mi drzwi.
- Dziękuje. Uśmiechnęłam się jak najładniej mogłam. On odwzajemnił to. Na lotnisku byliśmy już po 28 minutach. Adam musiał dwa razy chodzić po moje walizki.
- Dlaczego one są takie ciężkie.
- Nie marudź. Mówiłam że ja też mogę wziąć ale się uparłeś. Chłopak nic nie odpowiedział. Chwilę poczekaliśmy i w głośnikach usłyszeliśmy głos kobiety jak powiedziała że mamy się już udać do samolotu. Weszłam do damolotu zajęłam miejsce przy oknie i zasnęłam. Poczułam jak ktoś mną szturcha.
- Wstawaj śpiąca królewną. jesteśmy już na miejscu.
- Już? To ile ja spałam?
- Jakieś 4 godziny, no dobra a teraz ruszał tyłeczek bo wychodzimy. Wstaliśmy i poszliśmy po nasze rzeczy. Ja wzięłam dwie walizki a Adam uparł się że wezmie moje cztery i swoją torbę. No cóż jak chciał no to niech cierpi. Poczułam wibrację telefonu. Wyjęłam go i przeczytałam wiadomość:
Mama: Cześć Vicky jesteś już w Londynie? jak tak to napisz. Mama x.
Ja: Tak już jestem. Jak będę w domu to zadzwonie. Kocham cię. x
Napisałam i schowała, telefon do kieszeni. Złapałam walizki za rączki i zaczęłam iść gdy nagle ktoś na mnie wpadł.
- Jak łazisz pokrako! Krzyknęłam.
- To ty na mnie wpadaś. Odpwiedział chłopak w loczkach.
- Tak najlepiej zwalać winę na innych?
- Ej no dobra uspokój się.
- Obwiniasz mnie że to ja na ciebie wpadłam chociaż tak nie było i karzesz mi się uspokoić?
- Dobra ja idę bo nie mam ochoty słuchać twoich krzyków.
- Odezwał się łamaga.
- Co?
- Vicky gdzieś ty była? Martwiłem się. Nagle pojawił sie Adam.
- Przepraszam ale ta łamaga na mnie wpadła. No dobra idziemy?
- Tak, daj te walizki. Oddałam mu je i szłam w stronę wyjścia. Przy wejściu wyminoł mnie mój przyjaciel i poszedł pokazać mi gdzie jest jego samochód. Po chwili już przy nim staliśmy. Samochód jak samochód był zwyczajny. Wsiadłam do niego i czekałam tylko aż Adam wsiądzie.
- Pomożesz znależć mi pracę?
- Nie martw się już ci załatwiłe.
- Na prawdę jaką?
- Pamiętasz jak...
----------------------------------------
Cześć! Kolejny rozdział już dodany. Nie podoba mi się ale obiecałam że dodam. Następne postaram się żeby były ciekawsze. Mam nadzieję że pojawi się chociaż 1 komentarz. Do zobaczenia. xxx
wtorek, 30 października 2012
Rozdział 1
W końcu nadszedł ten dzień. Dzień rozłąki z tym: miastem, rodziną, szkołą i przyjaciółką. Właśnie teraz siedzę w klasie i czekam aż pani w końcu przestanie nawijać.
- No dobrze my się spotkamy za dwa miesiące. Jednak już nie ujrzymy Vicky z naszej klasy. Wyprowadza się już jutro. Będziemy za tobą tęsknić. I mamy nadzieję że będziesz nas od czasu do czasu odwiedzać. Powiedziała moja wychowawczyni.
- No oczywiście. Będę przyjeżdżała jak najczęściej. Odpowiedziałam. Pięć minut później byliśmy już wolni.
- No to co szykuje się ostatnia imprezka? Zapytałam.
- Wiesz co umówiłam się już na dzisiaj. Jutro rano przyjadę do ciebie się pożegnać. Pa pa. Powiedziała i szybkim krokiem odeszła. Trochę mnie to zdziwiło i przez to też posmutniałam. Ostatni raz mogłyśmy poimprezować a ona mnie olała. No cóż pójdę sama. Wróciłam do domu około 14. Zjadłam płatki, pooglądałam TV i postanowiłam się już szykować na imprezkę. Wzięłam długą odprężającą kąpiel. Później wysuszyłam włosy, zrobiłam loki, umalowałam się i ubrałam klik. Poszłam zobaczyć jak wyglądam. Stanęłam przed lustrem i moim zdaniem nawet fajnie. Zeszłam na dół założyłam buty i wyszłam z domu. Zamówiłam taxówkę. Po 10 minutach zjawiła się. Wsiadłam do niej i odjechaliśmy. Podałam kierowcy adres lokalu i zaraz byliśmy już na miejscu. Zapłaciłam i wyszłam z samochodu.
- Cześć Vicky! Usłyszałam to i się odwróciłam.
- Adam? Ale co ty tu robisz? Przecież miałeś mnie jutro odebrać z lotniska. Powiedziałam zaskoczona.
- Tak wiem ale bardzo się za tobą stęskniłem. Powiedział a na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- Mogłeś wcześniej zadzwonić to bym została w domu. A w ogóle jak mnie tutaj znalazłeś?
- Podjechałem pod twój dom i zapukałem ale nikt mi nie otworzył. Wtedy przypomniało mi się jak kiedyś tutaj byłem to powiedziałaś że jak o tej porze nie będzie cię w domu to znaczy że jesteś tutaj na imprezie. Więc postanowiłem to sprawdzić. I tak o to cię znalazłem.
- Aha. No dobra a teraz idziemy na imprezkę czy wolisz wrócić do domu?
- No jak już tutaj stoimy to się zabawmy. Powiedział i ruszył do wejścia, a ja od razu za nim. Na początek oczywiście był alkohol. Wypiliśmy z 3 kieliszki i poszliśmy tańczyć. Przetańczyliśmy 7 piosenek i znowu wróciliśmy do baru. Wypiłam jeszcze parę kieliszków i urwał mi się film.
*Następnego dnia*
Obudziłam się z wielkim bólem głowy. Usiadłam wygodnie i rozejrzałam się po pokoju. Nie mogłam wierzyć własnym oczom. To co zobaczyłam mnie przeraziło.
----------------------------------------
Hej! Wiem, wiem nudny i krótki. Następny dodam pewnie jutro i na pewno będzie już lepszy. Jak wiecie początki są zawsze najtrudniejsze. Mam nadzieję że pojawi się kilka komentarzy.
- No dobrze my się spotkamy za dwa miesiące. Jednak już nie ujrzymy Vicky z naszej klasy. Wyprowadza się już jutro. Będziemy za tobą tęsknić. I mamy nadzieję że będziesz nas od czasu do czasu odwiedzać. Powiedziała moja wychowawczyni.
- No oczywiście. Będę przyjeżdżała jak najczęściej. Odpowiedziałam. Pięć minut później byliśmy już wolni.
- No to co szykuje się ostatnia imprezka? Zapytałam.
- Wiesz co umówiłam się już na dzisiaj. Jutro rano przyjadę do ciebie się pożegnać. Pa pa. Powiedziała i szybkim krokiem odeszła. Trochę mnie to zdziwiło i przez to też posmutniałam. Ostatni raz mogłyśmy poimprezować a ona mnie olała. No cóż pójdę sama. Wróciłam do domu około 14. Zjadłam płatki, pooglądałam TV i postanowiłam się już szykować na imprezkę. Wzięłam długą odprężającą kąpiel. Później wysuszyłam włosy, zrobiłam loki, umalowałam się i ubrałam klik. Poszłam zobaczyć jak wyglądam. Stanęłam przed lustrem i moim zdaniem nawet fajnie. Zeszłam na dół założyłam buty i wyszłam z domu. Zamówiłam taxówkę. Po 10 minutach zjawiła się. Wsiadłam do niej i odjechaliśmy. Podałam kierowcy adres lokalu i zaraz byliśmy już na miejscu. Zapłaciłam i wyszłam z samochodu.
- Cześć Vicky! Usłyszałam to i się odwróciłam.
- Adam? Ale co ty tu robisz? Przecież miałeś mnie jutro odebrać z lotniska. Powiedziałam zaskoczona.
- Tak wiem ale bardzo się za tobą stęskniłem. Powiedział a na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- Mogłeś wcześniej zadzwonić to bym została w domu. A w ogóle jak mnie tutaj znalazłeś?
- Podjechałem pod twój dom i zapukałem ale nikt mi nie otworzył. Wtedy przypomniało mi się jak kiedyś tutaj byłem to powiedziałaś że jak o tej porze nie będzie cię w domu to znaczy że jesteś tutaj na imprezie. Więc postanowiłem to sprawdzić. I tak o to cię znalazłem.
- Aha. No dobra a teraz idziemy na imprezkę czy wolisz wrócić do domu?
- No jak już tutaj stoimy to się zabawmy. Powiedział i ruszył do wejścia, a ja od razu za nim. Na początek oczywiście był alkohol. Wypiliśmy z 3 kieliszki i poszliśmy tańczyć. Przetańczyliśmy 7 piosenek i znowu wróciliśmy do baru. Wypiłam jeszcze parę kieliszków i urwał mi się film.
*Następnego dnia*
Obudziłam się z wielkim bólem głowy. Usiadłam wygodnie i rozejrzałam się po pokoju. Nie mogłam wierzyć własnym oczom. To co zobaczyłam mnie przeraziło.
----------------------------------------
Hej! Wiem, wiem nudny i krótki. Następny dodam pewnie jutro i na pewno będzie już lepszy. Jak wiecie początki są zawsze najtrudniejsze. Mam nadzieję że pojawi się kilka komentarzy.
Bohaterowie!
Victoria Momsen- 17 lat. Uwielbia śpiewać i tańczyć. Ma jedną przyjaciółkę, która później okaże się być fałszywą. Wyprowadza się do swojego dawnego przyjaciel Adama. Zakocha się w jednym z członków słynnego zespołu "One Direction".
Adam Simpson- 19 lat. Jest starym przyjacielem Vicky. Uwielbia sport a najbardziej koszykówkę. Od zawsze podobała mu się Vicky lecz się wstydzi jej to wyznać.
Josh Devine.
One Direction.
------------------------------------------Cześć. Nie opisywałam chłopaków bo wiecie co lubią itd. Życze dalszego miłego czytania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)